wtorek, 26 października 2010

#2 „Przedksiężycowi” czyli new weird a sprawa polska

          Kontynuując, czas przyjrzeć się książce, która niezamierzenie stała się bodźcem moich wcześniejszych rozważań- „Przedksiężycowym” Anny Kańtoch.




       Rzecz dzieje się w rozległym mieście Lunapolis, którego rozplanowanie i architektura podporządkowana jest nie funkcjonalności a sztuce i fantazji. Wszelkie instalacje i plątaniny rur na fasadach układają się w wymyślne wzory, same budynki powstały na nieregularnych i chaotycznych planach co w połączeniu ze schodami pełniącymi rolę ulic potęguje wrażenie zagubienia i przytłoczenia. Pomijając oczywiste fantastyczne konotacje, opisy Lunapolis przypomniały mi inne polis- Metropolis z kultowego filmu z 1927 roku, zaraz potem wywołując dalsze skojarzenia z odseparowanymi od reszty i znającymi plany myślicielami... Zdawającą się żyć własnym życiem płynną miejską rzeczywistość spotkać można było również u Kafki oraz w prozie rodzimego Bruno Schulca, choć charakter ich twórczości jest niepodobny i zgoła odmienny od pisarstwa Anny Kańtoch.
         Nie mniej orginalni niż samo Lunapolis są mieszkańcy miasta. Nie muszą dbać o dach nad głową czy o wciąż dostarczane im pożywienie, swobodnie oddają się więc lekkodusznemu nastrojowi, prowadząc dekadenckie życie wśród kolejnych flirtów i intryg. Elegancko wystrojeni muszą martwić się tylko o jedno, czy przetrwają koleny „Skok”. Dlatego podkreślają swoją oryginalność do tego stopnia, że poza miesza się z rzeczywistością. Wszelkie swoje atuty starają się opanować do perfekcji a wręcz podnieść do rangi sztuki. Nawet mordercy nazywani są art- zbrodniarzami, gardzącymi zwykłym mało wykwintnym i nie widowiskowym morderstwem. Rodzice aby zapewnić swoim dzieciom pewną przyszłość opłacają duszoinżynierów, którzy kształtują zamówione talenty przyszłym pociechom. To samo dotyczy przymiotów już dorosłych osób. Prawdziwa inżynieria duszy. 
     Klimatu dopełnia steampunkowa menażeria i dawka new weird'owych okropieństw. Mechaniczna fauna zastępująca żywe zwierzęta, wynalazki, ludzie obdarowani wyjątkowymi talentami kosztem oszpecenia, upośledzone konstrukty służących, można by tak długo wymieniać, ale przecież nie zdradzę wszystkiego. Sami sprawdźcie.
          Główni bohaterowie- Finen oraz Kaira są nieodrodnymi dziećmi swojego świata. Nie są to postacie jednorodne, nawet jeśli początkowo sprawiają pozytywne wrażenie to ich późniejsze zachowania mogą sprawić, że zmienimy zdanie. Dominantą jest szarość, z wyjątkami dla pewnych skurczybyków. Decyzje i zachowania nie zawsze są racjonalne z naszego punktu widzenia, ale to uzasadnione, w końcu żyją w naprawdę dziwnym świecie.
          Życie w Lunapolis nie może być takie sielankowe. „Przedkśiężycowi” bowiem to również antyutopia. Mieszkańcy są tak naprawdę podporządkowani woli tytułowych Przedksiężycowych, którzy uśpieni czekają wraz z miastem aż nadejdzie przyszłość, do której zbliżają się wspomnianymi Skokami. Wszystkie śmieci i niedoskonałości, nieszczęśliwe przypadki a także niestety część mieszkańców zostaje w przeszłości. A to kto zostaje w tyle i przede wszystkim dlaczego pozostaje już tylko nieodgadnionym i arbitralnym wyborem uśpionych. Czy dojdzie do buntu? Nie wiadomo, wiadomo natomiast, że niektóre jednostki zaczynają wątpić i podejmować pewne kroki, aby odmienić okrutny los uwięzionych w przeszłośći pobratymców. Gradacyjna struktura świata z jego oddzielonymi od siebie przeszłościami jest kolejnym argumentem świadczącym o tym, że powieść Anny Kańtoch nie jest powszednim czytadłem.
       A co świadczy przeciw? Przewrotnie można powiedzieć, że wpisanie się w atrakcyjne fantastyczne nurty a przez to ich powielenie. Na szczęście to odniesienie zawierało nie byle jaki pierwiastek twórczy a samo zagadnienie wtórności wątków fantastycznych to temat na osobne sfekulacje... Minusem było również tempo akcji, które czasami traciło swój impet i zwalniało. Jednak na szczęście po retardacjach a także oderwanych od głównego wątku dygresjach, mających na celu ukazanie różnych aspektów życia w Lunapolis, znów zaczynało się dziać.
        Podsumowując „Przedksiężycowi” stanowią świeżą i pomysłową powieść, pierwszą z cyklu, który mam nadzieje nie rozrośnie się nadmiernie i nie zostanie wielotomowym powielaczem. Mam taką nadzieję, bo liczę na dalsze kolejne ciekawe wizje Anny Kańtoch.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz