poniedziałek, 25 października 2010

#1 „Przedksiężycowi” czyli new weird a sprawa polska

        Muszę się szczerze przyznać, że od dłuższego czasu nie czytałem polskiej fantastyki. W pewnym momencie po prostu zacząłem mieć dość kolejnych Wędrowyczy, Mordimerów i zalewu książek historyczno- fantastycznych lub osadzonych we współczesnych polskich realiach z wciśniętymi jakimiś wilkołakami, wampirami, okraszonymi sporą dawką seksu i jeszcze większą przemocy. Oczywiście istnieją wyjątki w postaci Łukasza Orbitowskiego, którego czytam z przyjemnością, nie mówiąc już o Jacku Dukaju który stanowi inną ligę, inną półkę... Natomiast w empikach na półkach „fantastyka polska” króluje jednak taka pop- fantastyczna przemielona tysiąc razy papka.
      Tymczasem powieść Anny Kańtoch „Przedksiężycowi” została uhonorowana nagrodą Zajdla, wyprzedzając wspomnianych już Dukaja i Orbitowskiego. Nie mogłem przejść obok niej obojętnie. I przekonałem się, że na naszym polskim podwórku powstało coś nowego i wartego przeczytania. Niestety nigdy nie zachęciłby mnie do tego opis wydawcy na okładce- „Bądź wola wasza, o Przedksiężycowi! Wy okrutne sukinsyny!”, nie oddający w ogóle ducha książki i bardziej odstraszający niż zachęcający. A może jednak zachęca empikowy ogół a mnie odstrasza? Według mnie pierwsze zdanie powinno brzmieć: „Pomysłowa powieść new weird osadzona w szalonym, steampunkowym mieście!” Nareszcie!
          Ale spokojnie z tym tajemniczym żargonem. Po kolei.
      „New Weird?” Hmm właściwie jest to pojęcie worek tak obszerne, że właściwie nie sposób go zdefiniować. Nie jest to tylko s-f, tylko horror, tylko fantasy. Historie new weird umykają jednoznacznej klasyfikacji, swobodnie mieszając konwencje. Akcja z reguły dzieje się w bardzo udziwnionych realiach, rozległych i tajemniczych miastach, zamieszkanych przez bohaterów, którzy wyglądają obco a nawet odrażająco, dokonujących czynów które w naszym świecie byłyby nie do pomyślenia, a czasem nawet do zrozumienia. Czytelnik nie oswojony, czytający coś takiego po raz pierwszy powinien po skończonej lekturze sapnąć i stwierdzić: „Cholera. Co to właściwie było?”, nie będąc nawet pewnym czy mu się spodobało. New Weird rozbija i rozkręca skostniałą i pozamykaną w swoich opłotkach fantastykę. Jednym z najbardziej znanych i moich ulubionych autorów tego nurtu jest China Mieville ze swoim światem Bas Lag.
       „Steampunk?” Często idzie w parze z new weird'em, jak chociażby w „Gromowładnym” Felixa Gilmana. Jest odmianą cyberpunku, nacisk kładzie jednak nie na zaawansowaną technologię a na jej alternatywny rozwoj, w którym to technika rozwija się, tylko że w wieku pary. Niebezpieczne maszyny i zwariowane wynalazki pracują dzięki zwykłej mechanice, napędzie parowym i wszędobylskim trybikom i przekładniom. Powieści osadzone w neo a raczej pseudowiktoriańskim stylu charakteryzuje niepowtarzalny klimat, który mógł Was nieświadomie urzec chociażby w ostatniej ekranizacji przygód Sherlocka Holmesa.
           To co najmiodniejsze w obydwu nurtach to wizja, czasami dość szalona... tymczasem rozpisałem się a miało być o "Przedksiężycowych"!
Ciąg Dalszy Nastąpi już jutro

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz